Przejdźmy od razu do rzeczy, bo co jak co, ale dzisiaj mam wyjątkowo mało czasu.
Pierszym kosmetykiem bedzie: Podkład Bourjois Healthy Mix ja posiadam odcień najjaśniejszy nr 51 Light Vanilla
Powiem od razu: NAJLEPSZY POKŁAD JAKI UŻYWAŁAM.
Odcień 51 Light Vanilla jest idealny dla osób, które mają bardzo jasną karnacje. Nie posiada żadnych tonów różowych, przepiękny beż z domieszką żółtych odcieni. Jest zamknięty w solidnej szklanej butelce. Wzbogacony o ekstrakt z owoców takich jak:
- morela, która ma za zadanie dodać skórze blasku
- melon, który ma zapewnić nawilżenie
- jabłko, które ponoć przedłuża młodość skóry - do tego będzie mi się trudno odnieść z wielu powodów dlatego zostawię to w świętym spokoju, a skupię się na innych plusach tego podkładu. Utrzymuję się pięknie na skórze przez bardzo długo, nie ściera się brzydko przy konturowaniu (brązer, róż, rozświetlacz - są na swoim miejscu do końca dnia) nie podkreśla suchych skórek, rzeczywiście jest nawilżający i lekko rozświetlający. Pięknie pachnie, nie zapycha porów, krycie ma średnie, ale przede wszystkim przepięknie wtapia się w skórę nie tworząc efektu maski, można go stopniować i nie tworzy ''ciacha'' na buzi. Podkład również posiada pompkę, która nigdy mi się nie zacięła i dozuje idealną ilość produktu co bardzo ułatwia z nim prace do tego jest bardzo wydajny. Niech nie zmyli was jego nazwa, ponieważ jest rozświetlający, ale nie ma w sobie żadnych drobinek! Jednym słowem idealny na co dzień. Dostępny w drogerii, kosztuje 60zł, warto kupować go na promocji, które w Rossmannie są dosłownie co chwile :)
Kolejny produkt: Paletka 12 cieni do powiek The Balm NUDE'tude
zdjęcie wzięte z internetu, ponieważ moja paletka po codziennym
rocznym używaniu jest w opłakanym stanie ze zbitym lusterkiem włącznie
Większość kosmetyków the balm zbiera pozytywne opinie nie bez powodu. Paletka jest świetna do makijaży zarówno dziennych jak i wieczorowych. Cienie są doskonałej jakości, paleta sama w sobie bardzo solidnie wykonana, spadła mi już tyle razy.. po 10 przestałam liczyć :) zbiło mi się niestety lusterko, ale z cieniami kompletnie nic się nie stało.
Posiada 4 odcienie matowe: Sultry, Sexi, Sleek oraz Serious. Reszta to odcienie satynowe z wyjątkiem cienia Silly, który jest matowym brązem z drobinkami brokatu.
Do moich ulubieńców zaliczam: Sexi, Sultry, Silly oraz cudowny Stand-offish.
Ciągle szukam jakiegoś pojedyńczego podobnego cienia, tak mnie zauroczył!
Cienie się nie osypują, oprócz dwóch najciemniejszych odcieni: Sleek i Serious, które czasem lubią się osypać także z nimi trzeba uważać. Trwałość jest kosmiczna, bo trzymają się cały dzień.
Cena ok. 130zł.
Trzecim produktem jest: Kremowy Kamuflaż z Catrice
Jest to produkt idealny do zakrywania niedoskonałości na twarzy. Jednak z nim też trzeba uważać, jest tak bardzo gęsty, że trzeba go wklepywać gąbeczką, ponieważ wklepywany palcem zostawia odciski. Nie nadaję się do zakrywania cieni pod oczami, jest za ciężki i nie zawsze dobrze wygląda w tym delikatnym miejscu. Jedyną opcją jest jeżeli użyjecie jego minimalną ilość i dobrze wpracujecie w skórę, nie będzie miał wtedy aż takiego dużego krycia, bo oczywiście będzie go mniej, ale krycie będzie na pewno!
Do zakrywania bardzo dużych przebarwień na policzkach, czole, brodzie (gdzie chcecie) nadaję się idealnie! Koszt to 13zł, posiadam odcień najjaśniejszy 10 Ivory. Jest jeszcze dostępny 20 Light Baige, który jest odrobinę ciemniejszy i odcień 25 Rosy Sand.
Pierwsze dwa są jak najbardziej beżowe, a trzeci ma tony różowe i mało komu spodoba się taki odcień. Sami zresztą możecie zauważyć, że jeżeli już zostają te korektory na półkach w drogerii to właśnie ten 25 Rosy Sand.
Kolejne produkty są to matowe pomadki w kredce Golden Rose oraz Zoeva Luxe Cream odcień One Wish
O pomadkach Golden Rose również pisałam już w poprzednich notkach i moje zdanie o nich również nie uległo zmianie. Dodam tylko, że nazywane są one matowymi, ale takiego bardzo matowego wykończenia nie mają charakterystycznego dla matowych pomadek, które wysuszają usta. Są nawilżające i idealnie się rozprowadzają na ustach, nie trzeba używać do nich dodatkowo konturówki, zjadają się przepieknie i nie czuć ich na ustach.
Za to pomadka Zoeva jest hitem jesieni i zimy - jest to niesamowicie głęboki kolor, wygląda na prawdę bardzo ciemno na ustach, dlatego można ją odrobinkę rozjaśnić dodając jakiegoś jasnego koloru na środek ust. Ja kocham nosić ja nałożoną prosto z opakowania, pomadka jest bardzo mocno napigmentowana i aplikacja jej jest bardzo przyjemna, bardzo długo się utrzymuję i zauważyłam, że delikatnie barwi usta, więc nawet jak nam się delikatnie zetrze to wiecie.. nie ma tragedii :)
Warto tez wspomnieć o przepięknym jej wyglądzie, o zamykanym magnesowo opakowaniu, które przepięknie prezentuję się w kosmetyczce. Cena ok.35zł :)
Kolejnym już ostatnim produktem, jest również pomadka: Bourjois Rouge Edition Velvet 07 Nude-ist
O tej pomadce możemy już powiedzieć, że jest na prawdę matowa, po nałożeniu zastyga na ustach, na zdjęciu wygląda na bardziej fioletowo-różową, ale uwierzcie mi na słowo jest to piękny odcień zgaszonego różu, bardzo trwała, aplikacja bardzo przyjemna. Aplikator w formie gąbeczki bardzo ułatwia nam pracę i równomierne nałożenie produktu na usta. Nie będzie się niestety nadawał do ust z suchymi skórkami, podkreśli je i nie będzie to estetycznie wyglądać. Wspomnę również o tym, że noszona bardzo często trochę wysuszy usta. Ja nosiłam ją bardzo często do szkoły, ponieważ nie rzuca się w oczy, a wygląda przepięknie :)
Oto moja złota 10 produktów, które używałam namiętnie w styczniu i lutym.
Mam nadzieję, ze dotrwałyście do końca.
Pozdrawiam, Maquillaaa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz